Czy sprzeciw inwestora wobec udziału podwykonawcy w inwestycji musi być uzasadniony?
Sprzeciw inwestora wart 7 mln zł❓
Tyle musiał zapłacić pewien inwestor podwykonawcy, któremu złożył nieprawidłowy sprzeciw, próbując nie dopuścić do powstania solidarnej odpowiedzialności za zapłatę wynagrodzenia za wykonane przez tego PW roboty budowlane.
"Ta firma mi się nie podoba. Źle Wam z oczu patrzy" -
napisał pan prezes pewnej firmy w sprzeciwie wobec zgłoszenia udziału podwykonawcy w jego inwestycji, choć udział podwykonawców dopuszczał.
Cóż ma począć taki PW i w jakiej pozycji właśnie się znalazł❓
Czy sprzeciw inwestora może ograniczać się do takich stwierdzeń i nie wymaga ubrania w stylową kreację prawną (czyt. uzasadnienia/motywów)❓
A może jednak należy się wysilić i podać racjonalne argumenty❓
Spis treści:
- elementarz: zgłoszenie podwykonawcy
- goły jak... sprzeciw inwestora, czyli o sprzeciwie wartym 7 mln zł
- sprzeciw inwestora a zasada swobody działalności gospodarczej
- a jednak pokaz mody?
- modowy hit czy kit?
- podsumowanie modowych wypadków
Czy zastanawialiście się kiedykolwiek, z jakich powodów inwestor mógłby odmówić Wam (jako wykonawcy inwestycji) akceptacji zgłoszonego podwykonawcy? Albo może otrzymaliście taki sprzeciw inwestora wobec zgłoszenia oparty na art. 647(1) kc i nie znaleźliście w nim żadnego sensownego uzasadnienia?
Nie, bo nie.
Czy tak można?
W końcu realizacja kontraktu to nie zupa pomidorowa – nie wszystkim musi smakować, ale żeby aż do tego stopnia?
Czyli, co – próbuję Wam powiedzieć właśnie, że wykonywanie umowy o roboty budowlane czy właściwie dobór aktorów do tego przedstawienia jest trochę jak pokaz mody? Rzecz gustu?
Zgłoszenie podwykonawcy
W pierwszej kolejności sięgamy do wspomnianego już art. 647(1) kc, z którego wynika, że dla powstania węzła solidarnej odpowiedzialności inwestora za zapłatę wynagrodzenia PW potrzebne jest zgłoszenie inwestorowi przez wykonawcę lub podwykonawcę przed przystąpieniem do wykonywania tych robót szczegółowego ich przedmiotu. Jak wiemy, ustawodawca pozostawił inwestorowi uchyloną furtkę w postaci możliwości zgłoszenia sprzeciwu (w terminie 30 dni od dnia doręczenia mu zgłoszenia) wobec wykonywania tych robót przez podwykonawcę. Przy okazji, pamiętajmy proszę, że sprzeciw musi trafić obowiązkowo w dwa miejsca: do wykonawcy i do podwykonawcy – jeśli trafi tylko do jednego z nich, inwestor ma problem.
Drugim sposobem powstania odpowiedzialności solidarnej po stronie inwestora jest określenie w umowie - zawartej w formie pisemnej pod rygorem nieważności pomiędzy inwestorem a wykonawcą - szczegółowego przedmiotu robót budowlanych wykonywanych przez oznaczonego podwykonawcę.
Z formalności – przypomnę jeszcze, że zgłoszenie oraz sprzeciw, o których mowa wymagają zachowania formy pisemnej pod rygorem nieważności.
Te same zasady obowiązują dalej w dół drabinki podwykonawczej.
Zwracam Waszą uwagę, że przepis nie wspomina nic o jakichkolwiek wymaganiach co do treści sprzeciwu inwestora. Nie zawiera żadnych wytycznych dla inwestora, czym powinien kierować się decydując się na przyjęcie solidarnej odpowiedzialności. Przecież wydawać by się mogło, że nie bez znaczenia jest profesjonalizm danego PW, renoma czy dotychczasowa historia współpracy lub zawartość jego portfolio. Najczęściej kontrakty budowlane zawierane pomiędzy inwestorem a wykonawcą również milczą w tym temacie.
Czy zatem otrzymanie listu od inwestora z lakonicznym: „Zgłaszam sprzeciw wobec zgłoszenia firmy X jako podwykonawcy. Łączę ukłony” jest wystarczające?
Goły jak… sprzeciw inwestora
[czyli o sprzeciwie wartym 7 mln zł]
Zacznijmy od wyroku Sądu Najwyższego z 2014 r.[1] Pewne miasto (jako inwestor) przekonało się, za cenę ok. 7 mln zł, że czasem mniej i mało konkretnie nie znaczy lepiej. Zanim jednak sprawa wtoczyła się na szczyty naszego sądownictwa była przedmiotem zainteresowania dwóch instancji.
Rzecz działa się w mieście – gospodarzu turnieju piłkarskiego EURO 2012 w Polsce, a sama inwestycja polegała na budowie stadionu. Inwestycję w imieniu miasta prowadziła specjalnie do tego powołana spółka celowa. Od razu dementuję wszelkie podejrzenia o inspirację trwającym turniejem organizowanym przez naszych zachodnich sąsiadów. Zbieżność okoliczności jest zupełnie przypadkowa.
Wracając – Sąd Okręgowy zasądził dochodzoną pozwem kwotę ok. 7 mln złotych na rzecz podwykonawcy inwestycji dopatrując się podstawy prawnej roszczenia w przepisach o bezpodstawnym wzbogaceniu. Dochodzone przez powoda-podwykonawcę wynagrodzenie było związane z wykonaniem zakresu prac nieobjętego umową podwykonawczą. Chodziło o osunięcie odpadów, które odkryto przy okazji prowadzenia robót, a których występowania nie przewidywała dokumentacja.
Jak ustalił sąd I instancji, inwestor wyraził sprzeciw przeciwko udziałowi powoda w realizacji inwestycji. Sprzeciw był uzasadniony tym, że postanowienia umowy podwykonawczej nie są zgodne z treścią umowy inwestorskiej. Konkretnie chodziło o niepoprawność oznaczenia inwestora w umowie, a pozostałe zastrzeżenia dotyczyły sposobu dokonywania płatności za roboty wykonane i odebrane.
Jednak z taką podstawą prawną rozstrzygnięcia nie zgodził się Sąd Apelacyjny, co jednak nie doprowadziło do zasadniczej zmiany wyroku na niekorzyść powoda. Sąd II instancji inaczej podszedł do kwestii sprzeciwu wyrażonego przez inwestora. Nie widział również problemu w możliwości podwyższenia umówionego wynagrodzenia ryczałtowego.
Od wyroku sądu II instancji wniesiona została skarga kasacyjna do SN i co istotne dla nas – SN w swoim wyroku podkreślił, że skuteczne zgłoszenie sprzeciwu nie może być arbitralną decyzją i obliguje inwestora do przytoczenia przyczyn, jeżeli umowa inwestorska przewidywała możliwość udziału podwykonawców w realizacji inwestycji.
Oświadczenie inwestora o wyrażeniu zgody na zawarcie umowy przez wykonawcę z podwykonawcą, o zgłoszeniu sprzeciwu, podlega ocenie na podstawie ogólnych przepisów kodeksu cywilnego, regulujących wyrażanie oświadczeń woli (art. 60 do art. 65 KC). W rozpoznawanej sprawie skarżąca gmina (miasto) uważała treść jej pisma (z dnia …) za zgłoszenie sprzeciwu, zarzucając, że przedstawiona umowa nie była zgodna z umową zawartą z wykonawcą.
Te niezgodności zostały wyszczególnione w postaci trzech zastrzeżeń, które nie dotyczyły kwalifikacji podwykonawcy, zakresu przedmiotowego umowy ani wysokości wynagrodzenia podwykonawcy. Niepoprawność oznaczenia inwestora przez wpisanie Spółki X dotyczyła kwestii formalnej, możliwej do skorygowania jako oczywistej omyłki. Pozostałe obiekcje związane były ze sposobem dokonywania płatności za roboty wykonane i odebrane przez podwykonawcę.
Zatem zdaniem SN możliwość wyrażenia sprzeciwu, o którym mowa w art. 647(1) kc byłaby zależna od wskazania uchybień mieszczących się w trzech ww. kategoriach. Tym samym, jeśli podstawy sprzeciwu nie mieszczą się w żadnej z nich – sprzeciw nie jest uzasadniony. W konsekwencji węzeł solidarnej odpowiedzialności za zapłatę wynagrodzenia powstaje.
Były to złe wieści dla inwestora, który na skutek takiego rozstrzygnięcia musiał zapłacić podwykonawcy ok. 7 mln zł.
Powyższy wyrok nie jest jednak jedynym, który dotyczy tego problemu, a kolejne do których za chwilę się odniosę sprawią, że problem stanie się jeszcze ciekawszy.
Sprzeciw inwestora a zasada swobody działalności gospodarczej
Problem, o którym dzisiaj mówię ma dużo szersze tło i nie ogranicza się wyłącznie do brzmienia art. 647(1) kc. Kolejne wyroki Sądu Najwyższego zahaczające o temat, czerpały z dorobku orzeczniczego Trybunału Konstytucyjnego. Zwracam uwagę, że materia dość mocno ociera się o zasady ujęte nie tylko w Kodeksie cywilnym, ale i Konstytucji RP.
Co zatem stwierdził TK[2] i jakie ma to znaczenie w kontekście sprzeciwu?
W Konstytucji mamy dwa przepisy odnoszące się w sposób ogólny do tych kwestii. Są to art. 20 i 22, a dotyczą one zasady swobody działalności gospodarczej. W jednym z wyroków TK rozpatrywał, m. in. relację pomiędzy tą zasadą a zasadą swobody umów obowiązującą na gruncie Kodeksu cywilnego, przy okazji formułując takie o to zapatrywanie, gdy chodzi o zakres wolności człowieka wynikający z kolei z art. 31 ust. 1 i 2 Konstytucji w tym kontekście. Jak wskazał TK: „Z art. 31 ust. 1 i 2 Konstytucji w sposób najpełniejszy wynika, że nie wolno nikogo zmuszać do zawarcia umowy lub zakazywać mu zawarcia umowy, ani zmuszać do wyboru określonego kontrahenta, ani narzucać mu jej konkretnych postanowień, o ile przepisy prawa nie stanowią inaczej. Ograniczenie to dotyka wszystkich w jednakowym stopniu. Tak pojmowana wolność człowieka, stanowiąca oczywiście tylko pewną «cząstkę» całej sfery wolności człowieka, podlega ochronie konstytucyjnej”.
Poczyniwszy powyższą uwagę TK stwierdził, że zasada swobody umów jest założeniem dotyczącym regulacji prawa prywatnego (cywilnego), a dokładniej - zasadą jednego z jego działów, tj. prawa zobowiązań. Polega na możliwości wyboru własnego postępowania w dziedzinie składania oświadczeń woli kierowanych do innych osób (a więc w sferze stosunków umownych) i w szerokim znaczeniu obejmuje trzy aspekty, a mianowicie: po pierwsze - swobodę decyzji co do zawarcia lub niezawarcia umowy, po drugie - możliwość wyboru kontrahenta (innych stron umowy), po trzecie - możliwość swobodnego kształtowania treści umowy przez strony[3].
Wyposażeni w tę wiedzę możemy zrobić krok naprzód przechodząc do kolejnego wyroku Sądu Najwyższego[4].
A jednak pokaz mody?
W stanie faktycznym sprawy, którą zajmował się SN, inwestor zawarł z generalnym wykonawcą umowę o roboty budowlane obejmujące m.in. wymianę gruntu (w tym wywiezienie warstw zanieczyszczonych i utylizację odpadów) oraz wykonanie nasypów pod budowę obiektu użyteczności publicznej. Prace związane z usunięciem zanieczyszczonych mas ziemi zostały przez wykonawcę powierzone podwykonawcy (powodowi). W trakcie realizacji wykryto warstwę silnie toksycznych odpadów pochodzenia zwierzęcego oraz odpadów ropopochodnych, które były przykryte płytami betonowymi. Dokumentacja techniczna, ani wykonane przez inwestora wyniki badań podłoża nie wskazywały na istnienie tego rodzaju odpadów w miejscu prowadzonych robót. W konsekwencji powód zażądał solidarnie od inwestora i wykonawcy dodatkowego wynagrodzenia za usunięcie i utylizację tych odpadów.
Pozwana spółka zgłosiła sprzeciw wobec wykonywania przez powódkę robót określonych w umowie wskazując, że umowa ta narusza postanowienia umowy głównej, nie zabezpiecza interesów inwestora, a nadto nie zawiera wszystkich załączników, w tym przewidzianych w art. 647(1) KC.
Zanim jednak sprawa dotarła aż do Sądu Najwyższego była rozpoznawana przez II instancje.
Sąd I instancji (Sąd Okręgowy) uznał, że podniesiony przez pozwaną sprzeciw wobec wykonywania części robót z kontraktu głównego przez powódkę nie może być uznany za skuteczny, gdyż nie został skonkretyzowany w sposób umożliwiający weryfikację jego zasadności. Ponadto, osoba wyrażająca go w imieniu pozwanej nie przeczytała nawet umowy podwykonawczej, co wyszło w toku procesu. Zdaniem tego sądu inwestor nie może uwolnić się od odpowiedzialności przewidzianej w przepisach w dowolny sposób, nie podlegający jakiejkolwiek kontroli.
Sprawa trafiła jednak do II instancji.
Sąd Apelacyjny podkreślił, że nie sposób uznać, że samo zgłoszenie sprzeciwu przez inwestora wobec wykonywania określonych robót przez podwykonawcę może uwolnić inwestora od odpowiedzialności solidarnej z wykonawcą za zapłatę wynagrodzenia za roboty wykonane przez podwykonawcę. w sytuacji, w której umowa inwestora z podwykonawcą przewiduje wykonanie robót również przez podwykonawców. Zdaniem tego sądu przyjęcie odmiennego zapatrywania wypaczałoby sens wprowadzonej w art. 647(1) KC zasady ponoszenia przez inwestora takiej właśnie odpowiedzialności i nie zapewniałoby podwykonawcom skutecznej ochrony. W ocenie SA
sprzeciw inwestora może być skuteczny jedynie wtedy, gdy jest uzasadniony, a więc w przypadku, w którym zawarcie umowy podwykonawczej może realnie godzić w interes inwestora.
Sądy obydwu instancji nakazały zapłatę na rzecz podwykonawcy kwotę przeszło 162.000 zł.
Jednak pozwana była zdeterminowana i przekonana o swojej racji, więc walczyła dalej kierując skargę kasacyjna do SN od orzeczenia SA. I finalnie sprawę wygrała.
Jak do tego doszło?
Pozwana zarzuciła wyrokowi błędną wykładnię art. 647(1) § 2 i § 5 KC w brzmieniu obowiązującym przed dniem 1 czerwca 2017 r. Skarżąca upatrywała słuszności tego zarzutu w wadliwym uznaniu przez Sąd Apelacyjny, że skuteczność sprzeciwu inwestora, wyłączająca jego odpowiedzialność solidarną z wykonawcą za zapłatę wynagrodzenia należnego podwykonawcy za wykonane roboty, została uwarunkowana koniecznością wskazania w nim przyczyn usprawiedliwiających ten sprzeciw. Innymi słowy, chodziło o to, ze ustawodawca nie uzależnił skuteczności sprzeciwu od przedstawienia jakiegokolwiek uzasadnienia.
Sąd Apelacyjny, prezentując swoją ocenę sprawy odwołał się wprost do stanowiska Sądu Najwyższego wyrażonego w wyroku, o którym mówiłem na początku (z dnia 21 sierpnia 2014 r., IV CSK 733/13).
W uzasadnieniu tego orzeczenia wskazano, że skuteczne zgłoszenie sprzeciwu nie może być wynikiem arbitralnej decyzji inwestora i jest on zobligowany do przytoczenia przyczyn tej decyzji, jeżeli zawarta przez niego umowa z wykonawcą przewidywała możliwość realizowania robót z udziałem podwykonawców. Tylko tak wyrażony sprzeciw wyłącza solidarną odpowiedzialność inwestora z wykonawcą przewidzianą w art. 647(1) § 5 KC.
Z kolei w tym wyroku SN, który zacząłem właśnie omawiać stwierdzono, że tamto stanowisko SN nie zostało szerzej uzasadnione, a Sąd Najwyższy skoncentrował swoją uwagę na kwestii, czy określonego rodzaju zastrzeżenia inwestora do umowy pomiędzy wykonawcą a podwykonawcą mogą wywołać taki sam skutek, jak sprzeciw.
W swoich rozważań SN nadmienił, że w piśmiennictwie pojawiły się wypowiedzi aprobujące to stanowisko. Podkreślono w nich, że uznanie, iż inwestor może korzystać z uprawnienia do zgłoszenia sprzeciwu w sposób dowolny, czyni ochronę podwykonawcy przed ryzykiem nieuzyskania należnego mu wynagrodzenia iluzoryczną.
Z drugiej strony mamy zapatrywanie odmienne, zwracające uwagę na to, że ustawodawca nie przewidział szczególnych wymogów co do treści sprzeciwu inwestora wyłączającego jego odpowiedzialność wobec podwykonawcy, wobec czego sprzeciw ten nie musi być umotywowany ani uzasadniony. W ocenie składu orzekającego, stanowisko to należało uznać za bardziej przekonujące, za czym przemawia nie tylko wynik wykładni językowej.
Skoro nie tylko wykładnia językowa, to co jeszcze?
Niech przemówi majestat SN: [Oddaję głos SN]:
„Wprowadzenie przez ustawodawcę w art. 647(1) KC zasady solidarnej odpowiedzialności inwestora z wykonawcą bezsprzecznie miało na celu wzmożenie ochrony podwykonawcy przed ryzykiem nieuzyskania wynagrodzenia za wykonane roboty budowlane. Obciążanie inwestora tą odpowiedzialnością zostało jednak uzależnione od jego zgody na zawarcie określonej konkretnie (podmiotowo i przedmiotowo) umowy podwykonawczej. Skoro odpowiedzialność ta ma charakter gwarancyjny, inwestor musi mieć zapewniony realny wpływ na jej powstanie w konkretnej sytuacji faktycznej”[5].
I dalej:
„Niewątpliwie sprzeciw inwestora jest przejawem braku zgody na przyjęcie takiej odpowiedzialności. Ustawodawca wskazał, że sprzeciw musi być zgłoszony pisemnie i z zachowaniem określonego terminu. Nie wypowiedział się natomiast co do treści sprzeciwu; nie wskazał - choćby w sposób ogólny - że musi on być uzasadniony. Taki sposób regulacji wprowadzonego rozwiązania odpowiada konstrukcji odpowiedzialności gwarancyjnej, na której został on oparty. Zmierza przy tym do eliminowania stanu niepewności prawnej po stronie podmiotów realizujących określone zadania inwestycyjne, zagrażającej bezpieczeństwu obrotu. (…) Jeśli inwestor z jakiegokolwiek powodu nie akceptuje danego podwykonawcy lub zakresu wykonywanych przez niego robót, winien wyrazić sprzeciw, co wykluczy jego odpowiedzialność. Intencją ustawodawcy było zatem pozostawienie decyzji co do zgłoszenia sprzeciwu uznaniu inwestora”[6].
Modowy hit czy kit?
Ślepe podążanie za modą jeszcze nikomu na dobre nie wyszło. Z drugiej strony, zwykle wiemy od razu – zwłaszcza chyba panie – że jakiś „look” (jak to się dzisiaj mówi) nam się podoba lub nie. Czy rzeczywiście jest więc tak, że już po pierwszym rzucie oka zwykłe „ten podwykonawca mi się nie podoba” wystarczy jako przyczyna wniesienia sprzeciwu, czy tez w grę powinny wchodzić jakieś bardziej racjonalne argumenty?
Stanowisko sądów już znamy. A co z doktryną?
Sprawa nie jest łatwa i jednoznaczna. Jest podział. Jedni przyznają rację starszemu stanowisku SN, inni późniejszemu. A jakich argumentów używają ci pierwsi?
Z pewnością dostrzegają brak w przepisie jakichkolwiek wymogów stawianych przez ustawodawcę sprzeciwowi. Jednak dopuszczalność sprzeciwu należy badać również w kontekście celu odpowiedzialności solidarnej oraz funkcji, jaką w ramach tej odpowiedzialności pełnią oświadczenia inwestora o udzieleniu zgody na zawarcie przez wykonawcę umowy z podwykonawcą, wyrażeniu sprzeciwu wobec tej umowy[7].
Podkreśla się, że oświadczenie inwestora o wyrażeniu zgody lub sprzeciwu wobec umowy podwykonawczej podlegają ocenie na podstawie przepisów ogólnych Kodeksu cywilnego dotyczących oświadczeń woli (art. 60–65 k.c.).
Zwolennicy poglądu o konieczności uzasadnienia sprzeciwu podnoszą dwa istotne elementy:
- przyjęcie założenia, że inwestor może według swojego uznania zgłaszać sprzeciw wobec umowy podwykonawczej, prowadziłoby do przyznania mu uprawnienia do swobodnego i nieograniczonego uwalniania się od ustawowej odpowiedzialności solidarnej wobec podwykonawców w każdej sytuacji;
- brak umotywowania (uzasadnienia) sprzeciwu umożliwiłby inwestorowi wpływanie na treść umów zawieranych między osobami trzecimi. Taki arbitralny sprzeciw mógłby doprowadzić do wymuszania zmian w umowach podwykonawczych oczekiwanych przez inwestora tylko ze względu na zainteresowanie powstaniem węzła odpowiedzialności solidarnej, co może godzić w zasadę swobody umów wynikającą z Konstytucji. W orzecznictwie SN zwraca się uwagę, że ograniczenia swobody nawiązywania i kształtowania treści stosunków gospodarczych, stanowiące zarazem ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw (art. 31 ust. 3 Konstytucji), powinny być precyzyjnie określone, a wszelkie wątpliwości co do tych ograniczeń należy interpretować zwężająco[8].
Zdaniem prof. P. Drapały skuteczny sprzeciw inwestora może opierać się na trzech podstawach:
- na uzasadnionym zakwestionowaniu wyboru osoby podwykonawcy,
- na braku zgody co do określenia zakresu prac powierzonych podwykonawcy (w szczególności w kontekście wskazanych w umowie z wykonawcą ograniczeń co do zakresu robót, które mogą być wykonywane przy pomocy podwykonawców),
- na braku zgody co do wysokości ustalonego wynagrodzenia[9].
Gdy sprzeciw będzie oparty na tych podstawach, wówczas poszanowana zostaje konstytucyjna zasada swobody działalności gospodarczej. Tym samym każda inna przyczyna wskazana przez inwestora oznacza, że sprzeciw jest nieskuteczny.
Wypada tutaj dodać, że są również przedstawiciele doktryny, którzy przyznają rację wprost temu nowszemu poglądowi Sadu Najwyższego o braku konieczności podania jakiejkolwiek przyczyny wniesionego sprzeciwu.
Podsumowanie modowych wypadków
Na modzie się znam o tyle, że wiem, że jest. I to mi wystarcza. Wiem też, z autopsji chociażby, że czasem jednak szata zdobi człowieka.
Natomiast co do sprzeciwu inwestora – bliżej mi dziś do stanowiska, że jednak ten sprzeciw uzasadniony być nie musi. Problemem jest przede wszystkim brak choćby zająknięcia ze strony ustawodawcy na temat w przepisie. Choć przyznam, że argumenty formułowane przez zwolenników przeciwnego poglądu są bardzo racjonalne i nie trafiają w próżnię. One są naprawdę bardzo sensowne i spójne. Natomiast mam wątpliwość, czy prezentowane przez nich wnioskowanie nie idzie o krok za daleko przy tym brzmieniu przepisu, który obowiązuje na dziś. Wcale bym się jednak nie zdziwił, gdyby w przyszłości nastąpił kolejny zwrot w orzecznictwie SN w kierunku tego starszego orzeczenia. W mojej ocenie przepis art. 647(1) kc wymaga kolejnej analizy pod tym kątem w przyszłości i uważam, że jest tu spore pole do dyskusji. Jestem ciekaw, która ze stron zwyciężyłaby w tym pojedynku na argumenty.
Na zakończenie dygresja - pamiętajmy, że sprzeciw inwestora wobec umowy podwykonawczej nie oznacza, że nie została ona zawarta lub jest nieważna. Sprzeciw oznacza „jedynie”, że nie powstaje solidarna odpowiedzialność po stronie inwestora za zapłatę wynagrodzenia podwykonawcy, ale sama umowa, jeśli zostanie podpisana, obowiązuje.
[1] Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 21.08.2014 r., sygn. akt IV CSK 733/13, Legalis.
[2] Wyrok TK z 29.04.2003 r., sygn. akt SK 24/02, OTK-A 2003, nr 4, poz. 33, Legalis.
[3] Ibidem.
[4] Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 10.04.2019 r., sygn. akt IV CSK 34/18, Legalis.
[5] Wyrok Sadu Najwyższego z dnia 21.10.2016 r., sygn. akt IV CSK 834/15, Legalis.
[6] Ibidem.
[7] P. Drapała, Skuteczność sprzeciwu lub zastrzeżeń inwestora do umowy między wykonawcą a podwykonawcą robót budowlanych. Glosa do wyroku SN z dnia 21.08.2014 r., sygn. akt IV CSK 733/13, Legalis.
[8] Ibidem.
[9] Ibidem.
Wpis nie stanowi porady ani opinii prawnej w rozumieniu przepisów prawa oraz ma charakter wyłącznie informacyjny. Stanowi wyraz poglądów jego autora na tematy prawnicze związane z treścią przepisów prawa, orzeczeń sądów, interpretacji organów państwowych i publikacji prasowych. Autor wpisu nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne skutki decyzji podejmowanych na jego podstawie.
Znajdź mnie tutaj:
Instagram: Budowlane paragrafy
Grupa Facebook: Budowlane paragrafy | Facebook
Facebook: Kancelaria Radcy Prawnego Jakub Kobyliński | Elblag | Facebook
Linkedin: Jakub Kobyliński | LinkedIn
Kontakt:
512 438 673