Od jakich dokumentów można uzależnić zapłatę wynagrodzenia?
Przyzwyczajenie jest ponoć drugą naturą człowieka...
Kontrakty budowlane mają swoje utarte wzorce i schematy, do których zdążyliśmy się przyzwyczaić. Jednym z takich schematów jest żądanie od wykonawcy określonych dokumentów, od których inwestor uzależnia wypłatę wynagrodzenia. Najczęściej występujące zapisy w umowach wskazują na obowiązek przedstawienia faktury własnej wykonawcy, protokołu odbioru robót, a tam gdzie pojawiają się podwykonawcy także oświadczeń o niezaleganiu w płatnościach pochodzących od PW lub faktur wystawionych przez PW.
Jak się okazuje ta praktyka bywa kwestionowana - dlaczego?
Spis treści:
- od jakich dokumentów zdarza się uzależnić wypłatę wynagrodzenia?
- oddajmy głos SN
- co powiedział SN?
- jakich dokumentów może żądać inwestor, a kórych nie?
- skąd te wnioski mój drogi SN-ie?
- co z płatnościami z aposzczególne etapy?
- brak faktury=brak płatności?
- brak protokołu odbioru=brak płatności?
- w PZP lepiej jest zamawiającym
- PZP - Publiczne Zawsze uPrzywilejowane
Od jakich dokumentów zdarza się uzależnić wypłatę wynagrodzenia wykonawcy?
Na porządku dziennym w umowach o roboty budowlane znajdujemy zapisy uzależniające zapłatę wynagrodzenia od złożenia określonych dokumentów. Najczęściej wymagane dokumenty to:
- faktura własna wykonawcy,
- protokół odbioru robót,
- przedłożenie zamawiającemu przez wykonawcę faktur pochodzących od podwykonawcy,
- złożenie dokumentów potwierdzających dokonanie zapłaty na rzecz podwykonawcy.
W sprawie, w której 2 lata temu zapadł wyrok SN, sąd ten pochylił się nad problemem i wyłożył nam regułę rozwiązującą go.
Oddajmy głos SN
Jak wyglądał problem przed którego rozwiązaniem stanął Sąd Najwyższy?
Sytuacja wyglądała w ten sposób, że powodem domagającym się zapłaty od pozwanego, którym był Skarb Państwa, (statio fisci) była spółka z o. o., która weszła w buty wykonawcy na podstawie ustawy - przepisów kodeksu postępowania cywilnego. Te przepisy upoważniły spółkę do tego, aby jako wierzyciel tego wykonawcy, którego jednocześnie dłużnikiem był inwestor, mogła ona dochodzić zapłaty bezpośrednio od tego inwestora. Nie jest istotne, jaki przepis upoważniał do tego powoda. Spółka niejako przejęła to roszczenie i występowała zamiast wykonawcy w tym procesie. Ważne jednak są zapisy umowy, które regulowały wzajemną współpracę i które stały się przedmiotem oceny SN.
Sąd Najwyższy oceniał dwa postanowienia umowy:
- §9: „Wierzytelność po stronie wykonawcy z tytułu robót wykonywanych w ramach niniejszej umowy, powstanie pod warunkiem, że wraz z dokumentami związanymi z odbiorem robót wykonawca przedstawi prawidłowo wystawioną fakturę własną oraz otrzymane od podwykonawców faktury z ich potwierdzeniem zapłaty”;
- §12: „Wykonawca zobowiązany był przedłożyć Zamawiającemu oryginał faktury wystawionej na zamawiającego określającej numer zadania i przedmiotu umowy oraz protokołu odbioru robót budowlanych podpisany przez wykonawcę i inspektora nadzoru”.
A zatem wymagane były 4 dokumenty, od których zależna była wypłata wynagrodzenia:
- prawidłowo wystawiona faktura własna przez wykonawcę,
- protokół odbioru podpisany przez wykonawcę i inspektora nadzoru,
- faktura obciążająca wykonawcę, ale wystawiona przez podwykonawców,
- potwierdzenia zapłaty należności objętych fakturami podwykonawców.
W sporze, który zaistniał pomiędzy tymi stronami, powód od początku twierdził, że uzależnienie wypłaty wynagrodzenia od dokumentów, które zostały określone w umowie jest niedozwolone. Wskazywał on na to, że nie sposób uzależniać wypłat wynagrodzenia od przedstawienia dokumentów, które nie pochodzą od niego.
Co ciekawe, w pierwszej instancji sprawę rozpatrywał sąd okręgowy, który powództwo oddalił i podobnie postąpił w drugiej instancji sąd apelacyjny. Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego.
Głównym zarzutem apelacji, który nas interesuje było to, że wymagalność wierzytelności wykonawcy o zapłatę wynagrodzenia za roboty budowlane została skutecznie uwarunkowana dodatkowymi wymogami określonymi w umowie stron w taki sposób, że w warunkach solidarności biernej inwestora i generalnego wykonawcy, czyli na podstawie przepisów o odpowiedzialności solidarnej i roszczenia regresowego inwestora, wykonawca nie ma możliwości dochodzenia swojej wierzytelności.
Tłumacząc to na język polski: chodzi o to, że powód zarzucał, iż postawienie przed nim takich wymogów, czyli uzależnienie wypłaty wynagrodzenia od przedłożenia powyższych dokumentów, w praktyce uniemożliwia mu uzyskanie wynagrodzenia, co jest sprzeczne z przepisami Kodeksu cywilnego o umowie o roboty budowlane.
Zdaniem powoda, z art. 647 KC po prostu nie wynika w żaden sposób, że wynagrodzenie należne od inwestora może być zależne od tego typu dokumentów, których oczekiwał tym wypadku inwestor.
Co powiedział Sąd Najwyższy?
Stwierdził on, że w umowie o roboty budowlane nie jest dopuszczalne uzależnienie zapłaty całości należnego wykonawcy wynagrodzenia od warunku w rozumieniu art. 89 KC (o tym, co mówi dokładnie ten przepis mowa poniżej), skoro zapłata wynagrodzenia należy do elementów przedmiotowo istotnych tej umowy.
Dopuszczalne jest natomiast uzależnienie wymagalności roszczenia o zapłatę wynagrodzenia od spełnienia przez wykonawcę dodatkowych świadczeń ubocznych, np. złożenia dokumentacji powykonawczej lub dokonania określonych aktów staranności - złożenie rozliczenia, co do wykonanych robót kosztorysu, czy też faktury, a więc zachowań, które są uzależnione wyłącznie od wykonawcy lub osób od którymi się posługuje.
Innymi słowy Sąd Najwyższy powiedział, że w odniesieniu do niektórych dokumentów, od których zależna była wypłata wynagrodzenia w tej umowie, ich wymaganie jest dopuszczalne, a innych już nie.
Jakich dokumentów może żądać inwestor, a których nie?
Przyjrzyjmy się, które dokumentów można wymagać i przeanalizujmy przede wszystkim, dlaczego Sąd Najwyższy doszedł do takich wniosków.
Zacznijmy od podstaw, czyli od wyjaśnienia tego, o czym mówi art. 89 KC.
Z zastrzeżeniem wyjątków w ustawie przewidzianych albo wynikających z właściwości czynności prawnej, powstanie lub ustanie skutków czynności prawnej można uzależnić od zdarzenia przyszłego i niepewnego (warunek).
Sąd Najwyższy stanął na stanowisku, że uzależnienie powstania roszczenia o zapłatę wynagrodzenia przy zastrzeżeniu takich warunków, jak mieliśmy w tej umowie, nigdy nie jest dopuszczalne. Postanowienia te podawałyby bowiem w wątpliwość istnienie całego zobowiązania wzajemnego inwestora, a to stałoby w sprzeczności z naturą stosunku prawnego, czyli z naturą samej umowy o roboty budowlane, której treść jest ściśle określona w przepisach.
Sąd Najwyższy powiedział, że dopuszczalne jest uzależnienie wymagalności roszczenia o zapłatę od spełnienia przez wykonawcę dodatkowych świadczeń ubocznych, czyli miał tutaj na myśli złożenie, np. dokumentacji powykonawczej lub dokonanie określonych aktów staranności - złożenie rozliczenia co do wykonanych robót, kosztorysu lub też faktury.
Gdybyśmy chcieli sformułować uniwersalną zasadę, mówiłaby ona, że można uzależnić zapłatę wynagrodzenia od dokumentów pochodzących od samego wykonawcy lub osób, którymi on się posługuje.
Wymaganie innych dokumentów, tzn. niepochodzących wprost od wykonawcy nie jest dopuszczalne.
Sąd Najwyższy zauważył ponadto, że tego rodzaju postanowienia w umowie one nie są warunkiem w rozumieniu art. 89 KC i jest tak nawet w sytuacji, kiedy sama treść umowy mogłaby wskazywać do wyciągnięcia wniosku, że chodzi tutaj o zastrzeżenie warunku. Tak nie jest. Nie chodzi o warunek w tym wypadku.
Podsumowując tę część wywodów Sądu Najwyższego należy stwierdzić, że przedłożenie faktury VAT oraz potwierdzenia dokonania zapłaty przez generalnego wykonawcę na rzecz podwykonawców, jako warunku wymagalności roszczenia o zapłatę wynagrodzenia, jest skutecznie zastrzeżone, bowiem wykonanie tych czynności jest zawsze zależne tylko od wykonawcy.
Natomiast w ocenie Sądu Najwyższego nie jest możliwe uzależnienie wypłaty wynagrodzenia od przedstawienia faktur obciążających wykonawcę, ale pochodzących od podwykonawców.
Takie zastrzeżenie w umowie jest nieważne, a tym samym uważane jest za niezastrzeżone. W tym wypadku SN powiedział, że żądanie byłoby zależne od zachowania osoby trzeciej, czyli od zdarzenia przyszłego i niepewnego, a więc byłoby w jego ocenie sprzeczne z naturą stosunku zobowiązaniowego, czyli sprzeczne z treścią umowy o roboty budowlane wynikającą z art. 647 KC.
Jeśli chodzi o uzależnienie zapłaty wynagrodzenia od złożenia protokołu odbioru końcowego robót, to wyroku tym wskazano, że jedynie wada istotna dzieła, czyli wykonanego obiektu może skutkować odmową zapłaty wynagrodzenia, a w każdym innym przypadku brak tego protokołu odbioru nie może skutkować odmową zapłaty. Uzasadnia się to tym, że z treści umowy o roboty budowlane wynika, że roszczenie wykonawcy staje się wymagalne z chwilą, w której po spełnieniu obowiązków należących do wykonawcy, zamawiający powinien był dokonać odbioru. Już sam ten fakt przesądza o tym, że wynagrodzenie jest należne.
W tym miejscu wyjaśniam, co należy rozumieć przez wadę istotną. Przez taką wadę należy rozumieć wadę, która w obiektywnym sensie uniemożliwia użytkowanie obiektu zgodnie z jego przeznaczeniem i celem określonym w umowie. Każda inna wada powinna zostać zakwalifikowana jako wada nieistotna, a tym samym nie może ona stać na przeszkodzie wypłacie wynagrodzenia.
Trzeba zaznaczyć, że generalnie to orzeczenie Sądu Najwyższego wpisuje się w linię twierdzącą, że to inwestor jest stroną silniejszą w umowie o roboty budowlane, bo to on płaci i decyduje o kształcie tej umowy (o poszczególnych jej zapisach) – jest stroną dominującą. Natomiast wykonawca może żądać wniesienia poprawek do jej treści, ale najprawdopodobniej, szczególnie w zamówieniach publicznych, to się nie uda.
Skąd te wnioski, mój drogi SN-ie?
Swoją analizę Sąd Najwyższy zaczął od tego, że w ogóle konstrukcja prawna umowy o roboty budowlane jest oparta o koncepcję umowy wzajemnej, czyli umowy dwustronnie zobowiązującej i przewidującej ekwiwalentność świadczeń. Definiując umowę wzajemną wskazuje się, że chodzi o taką ekwiwalentność, która jest rozumiana w ten sposób, że oba świadczenia, z mocy oświadczeń woli, są ze sobą funkcjonalnie sprzężone i jedno świadczenie ma nastąpić w zamian za świadczenie drugiej strony. Pozycja prawna obydwu stron powinna równa, a żadna z nich nie może być narażona na to, aby musiała spełnić swoje świadczenie bez otrzymania, w zasadzie równocześnie, odpowiednika tego, co dała, czyli innymi słowy, aby musiała drugiej stronie udzielać kredytowania.
Głównym problemem, od którego zależało rozstrzygnięcie całej sprawy było, w ocenie SN, właściwe odczytanie zapisów umowy w kontekście art. 89 KC. Nie jest dopuszczalne uzależnienie powstania roszczenia o wynagrodzenie od zdarzenia przyszłego i niepewnego w rozumieniu art. 89, czyli od warunku. Taka umowy byłaby bowiem tylko warunkowo wzajemna i odpłatna, a skoro jest warunkowo wzajemna, to oznacza, że jest sprzeczna z istotą umowy o roboty budowlane.
W takim wypadku, zdaniem Sądu Najwyższego, strony nie mogą ingerować w stosunek zobowiązaniowy w sposób, który odbiegałby od tego uregulowanego na kartach kodeksu cywilnego. Z natury rzeczy umowa o roboty budowlane jest umową wzajemną i ekwiwalentną.
Tym samym, gdyby przyjąć odwrotnie, czyli dopuścić uzależnienie wypłaty wynagrodzenia od zdarzenia przyszłego i niepewnego, czyli od warunku, w rozumieniu KC doszłoby do wypaczenia charakteru prawnego umowy o roboty budowlane.
W doktrynie prawa cywilnego przyjmuje się, że jeżeli umowa ma bezwzględnie wzajemny charakter, czyli tak jak umowa o roboty budowlane, strony nie mogą nadać jej charakteru niewzajemnego. W tym wypadku „złota zasada” KC - zasada swobody umów - doznaje bardzo poważnego ograniczenia. W konsekwencji trzeba przyjąć, że jeżeli ta umowa wzajemna miałaby charakter niewzajemny, to w tym zakresie jej postanowienia byłyby nieważne.
Co z płatnościami za poszczególne etapy?
Omawiany wyrok Sądu Najwyższego odnosił się do zapłaty całości wynagrodzenia, ale moim zdaniem, równie dobrze mógłby się odnosić i powinien się odnosić, również do zapłaty poszczególnych jego części - za dany etap. Nie widzę przeszkód, żeby ten wyrok stosować do zapłaty za poszczególne etapy, czyli do rozliczeń częściowych.
Brak faktury=brak płatności?
W tym miejscu nasuwa się pytanie, jak podejść do problemu, w którym zapłata wynagrodzenia byłaby zależna, według umowy, jedynie od złożenia dokumentu w postaci faktury - czy byłoby to możliwe?
Załóżmy, że wykonawca, ze znanych tylko sobie powodów, nie wystawił faktury, ale domaga się płatności. Inwestor odmawia. Co wtedy?
Gdyby przyszło mi rozstrzygać taki problem, stanąłbym na stanowisku, że spór o brak faktury (i tym samym brak płatności), należałoby rozstrzygnąć korzystnie dla wykonawcy. Faktura VAT jest jedynie dokumentem księgowym potrzebnym ze względów rachunkowo-podatkowych, ale ona jest bez znaczenia dla stosunku cywilnoprawnego, który istnieje pomiędzy inwestorem i wykonawcą.
Z samej konstrukcji umowy o roboty budowlane, którą mamy w art. 647 KC, nie wynika, że do płatności potrzebna jest faktura VAT. Jeśliby więc doszło do sytuacji, w której umowa przewiduje, że płatność jest zależna od wystawienia i przedłożenia faktury VAT inwestorowi, a wykonawca z jakichkolwiek powodów by tego nie zrobił, ale domagał się wynagrodzenia, inwestor powinien zapłacić.
Pomimo, że wykonawca nie dopełnił wymogów formalnych wynikających z umowy, płatność jest należna.
Brak protokołu odbioru=brak płatności?
Wracając do wymogu złożenia protokołu odbioru robót.
Czy protokół może być wymagany do płatności i czy z powodu jego braku można odmówić płatności?
Sytuacja nie jest taka prosta, ponieważ może tak się zdarzyć, że z jakichś powodów inwestor protokołu odbioru końcowego nie podpisze, choć z umowy o roboty budowlane wynikał taki obowiązek. Z kolei z ustawy wynika, że jego obowiązkiem jest dokonanie odbioru, ale podpisanie protokołu odbioru już nie.
Nie sposób byłoby się zgodzić z tym, że wymagalność roszczenia wykonawcy o wynagrodzenie może być warunkowana spisaniem protokołu odbioru robót. Jest to stanowisko powszechnie przyjęte przez sądy i szeroko aprobowane właśnie z tego powodu, że wypłata wynagrodzenia byłaby zależna od spełnienia przez inwestora jego własnego, innego obowiązku (od jego „widzi mi się”). A zatem zależałaby od wystąpienia zdarzenia przyszłego i niepewnego, co nie może być zaaprobowane.
Gdyby przyjąć odwrotną logikę, doszłoby do absurdalnej sytuacji, w której inwestor uchylałby się z dowolnych powodów od spisania protokołu odbioru końcowego i byłby na dodatek po bezpiecznej stronie odmawiając zapłaty wynagrodzenia z powodu braku protokołu.
W PZP lepiej jest… zamawiającym
Omawiany wyrok ma duże znaczenie dla praktyki rynku zamówień publicznych, jak i na rynku prywatnym. Przy czym, jak wspomniałem na wstępie, stan faktyczny sporu zawisłego przed SN dotyczył podmiotu prywatnego i Skarbu Państwa, a zatem w tym przypadku wchodziły w grę zapisy ustawy Pzp.
Wychwycił to, rzecz jasna, Sąd Najwyższy i sformułował kilka uwag również w związku z tym faktem.
Wypada przypomnieć, że przepisy ustawy Prawo zamówień publicznych, zarówno w stanie prawnym obowiązującym od 24 grudnia 2013 r., czyli art. 143a ust. 1 oraz przepisy obowiązujące później, czyli od 1 stycznia 2021 r. (odpowiednik przepisu art. 143a ust. 1 – art. 447 ust. 1 ustawy z dnia 11 września 2019 r.) w dalszym ciągu dopuszczają wprost uzależnienie zapłaty przez zamawiającego drugiej i następnych części należnego wynagrodzenia za odebrane roboty budowlane od przedstawienia dowodów zapłaty wymagalnego wynagrodzenia podwykonawcom i dalszym podwykonawcom biorącym udział w realizacji odebranych robót budowlanych.
Wynika z tego, że w ustawie PZP są przepisy, które przesądzają, że postanowienia umowy badanej przez SN w tym wyroku, mogły być poczytywane jako poprawne. Krótko mówiąc, w ustawie istniała wprost podstawa prawna dopuszczająca możliwość uzależnienia zapłaty wynagrodzenia od przedstawienia takich dokumentów, których oczekiwał zamawiający. Dlatego ostatecznie akurat ten spór wygrał zamawiający. Dodam dla dopełnienia obrazu, że chodzi o zamówienie na roboty budowlane, którego termin wykonywania jest dłuższy niż 12 miesięcy, a umowa przewiduje zapłatę wynagrodzenia na rzecz wykonawcy w częściach.
Podnosząc ten argument Sąd Najwyższy stwierdził, że zarzut sformułowany przez wykonawcę w skardze kasacyjnej nie może zostać uwzględniony z uwagi na to, że trudno by było zaakceptować taką sytuację, w której mamy w PZP przepis dopuszczający możliwość żądania ww. dokumentów i nie może być mowy w ogóle o sprzeczności z zasadami współżycia społecznego, czyli art. 58 §1 KC, co podnosił w skardze kasacyjnej wykonawca.
PZP – Publiczne Zawsze uPrzywilejowane
Dwa słowa na zakończenie.
O ile zrozumiałe jest dla mnie podniesienie przez SN tego argumentu w tej konkretnej sprawie (i było też takie w sprawach podobnych), gdzie mamy przepis prawa, który wprost mówi o tym, że wymagalność wypłaty wynagrodzenia może być zależna od złożenia takich dokumentów, to wszystko jest OK. Czyli innymi słowy, gdy ustawa dopuszcza uzależnienie wypłaty wynagrodzenia od przedstawienia dokumentów, które zależą od działań przyszłych i niepewnych.
O tyle nie jest zrozumiałe, dlaczego na rynku prywatnym ma być inaczej.
I o dziwo, zauważcie, że jest to odwrócenie kota ogonem, bo cały tekst opierał się dotąd na przeciwnym założeniu. SN w tym samym orzeczeniu powiedział coś zupełnie odwrotnego niż chwilę wcześniej. Cała sytuacja zmienia się więc, gdy mamy konkretny przepis w PZP odwracający całą wcześniejszą logikę.
Stawiam w tym miejscu duży „znak zapytania”, pod którym rozumiem pytanie o to, z jakich względów ustawodawca zdecydował się na wprowadzenie w Prawie zamówień publicznych takiego rozwiązania, które wprost jakby podważa całą konstrukcję umowy wzajemnej i ekwiwalentności świadczeń, o której jest mowa w art. 647 KC i faworyzuje zamawiających.
Dlaczego ustawodawca decyduje się na podważenie koncepcji prawnej ukutej przez tęgie prawnicze umysły dając wprost narzędzie w ustawie, które jest dużo korzystniejsze dla inwestora? Czyżby chodziło tylko o to, że największym zamawiającym na rynku zamówień publicznych jest Skarb Państwa?
Pytanie pozostawiam bez odpowiedzi.
Jak wspomniałem, sytuacja komplikuje się jedynie na rynku prywatnym, gdzie należałoby stosować wszystkie te reguły ogólne, o których była mowa powyżej, czyli niemożliwe jest uzależnianie wypłaty wynagrodzenia od zdarzenia przyszłego i niepewnego.
W ten sposób wzrasta znacznie ryzyko dokonania podwójnej zapłaty w oparciu o przepisy o solidarnej odpowiedzialności za zapłatę wynagrodzenia przez inwestora wraz z wykonawcą na rzecz podwykonawcy.
Te zasady nie dotyczą wyłącznie relacji pomiędzy inwestorem a wykonawcą i można je z powodzeniem przekładać na relacje pomiędzy wykonawcą a podwykonawcą (dalszym podwykonawcą).
--
Kontakt:
jk@mecenaskobylinski.pl
tel. 512 438 673
Znajdź mnie tutaj:
Instagram: Jakub Kobyliński (@budowlaneparagrafy) • Zdjęcia i filmy na Instagramie
Facebook: Kancelaria Radcy Prawnego Jakub Kobyliński | Elblag | Facebook
Linkedin: Jakub Kobyliński | LinkedIn
Wpis nie stanowi porady ani opinii prawnej w rozumieniu przepisów prawa oraz ma charakter wyłącznie informacyjny. Stanowi wyraz poglądów jego autora na tematy prawnicze związane z treścią przepisów prawa, orzeczeń sądów, interpretacji organów państwowych i publikacji prasowych. Autor wpisu nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne skutki decyzji podejmowanych na jego podstawie.