Blog/Podcast

Pędzel i drabina najlepszymi przyjaciółmi syndyka?

Spis treści:

 

Tytuł brzmi trochę niedorzecznie, prawda? Może spytacie, czy nie mam gorączki. Nie, nie mam. Czuję się zupełnie przyzwoicie.

Po lekturze tego tekstu jest spora szansa, że wyjaśni się o co chodzi z tym przewrotnym tytułem sformułowanym w formie pytania.

Ba, być może nawet będzie można/trzeba będzie* (*niepotrzebne skreślić) odpowiedzieć sobie we własnym sumieniu na to pytanie.

Jeśli czyta to jakiś syndyk, uprzedzam lojalnie, że to lektura przeznaczona tylko dla syndyków o mocnych nerwach. Wkrótce może się okazać, że będziecie musieli pofatygować się do najbliższego sklepu z materiałami budowlanymi by być przygotowanym do należytego wykonywania nie obowiązków domowych (nie! nie!), ale zawodowych. No może trochę wyolbrzymiam jednak i nie będzie tak źle.

W ramach wtorkowego cyklu upadłościowego w budowlance, chciałem przypomnieć wyrok SN sprzed kilku laty, gdzie SN zastanawiał się nad tym, który moment decyduje o transformacji zobowiązania niepieniężnego upadłego w pieniężne.

 

Zapraszam.

 

Tło sporu sądowego

Powód „P.W.” dochodził przed sądem zapłaty kwoty 76 tys. zł z tytułu zwrotu kaucji gwarancyjnej zatrzymanej przez pozwaną „T” na podstawie umowy o roboty budowlane zwartej z „I”. Sąd I instancji zasądził od pozwanej na rzecz powoda żądaną sumę.

Ze stanu faktycznego sprawy wynikało, że pozwana była generalnym wykonawcą salonu samochodowego. „T” zawarła umowę podwykonawczą z „I” na kompleksowe wykonanie robót w zakresie wewnętrznych instalacji mechanicznych i sanitarnych. Zgodnie z umową, kaucja gwarancyjna była tworzona poprzez zatrzymywanie określonego procentu z wynagrodzenia podwykonawcy. W ten sposób uzbierała się sumka 153 tys. zł.

Uwaga na chronologię zdarzeń.

16 grudnia 2011 r. „T” i „I” sporządziły protokół odbioru końcowego robót, w którym stwierdzono, że prace wykonano zgodnie ze umową i zasadami sztuki budowlanej. Uwag nie stwierdzono. Jednak powstała krótka adnotacja dotycząca problemu zacieków na ścianach, które należy usunąć do 12 stycznia 2012 r.

Niestety zacieki samoczynnie nie wyschły i nie naprawiły się same, za to podwykonawca w dniu 16 stycznia 2012 r. ogłosił upadłość.

Wydawałoby się, że ten błahy z pozoru problem można szybko rozwiązać i nie fatygować szanownych sądów koniecznością rozwikłania sporu zaistniałego pomiędzy stronami, którego przyczynkiem były owe podejrzane zacieki. Jednak nic bardziej mylnego. Zacieki doprowadziły do zaangażowania tęgich głów zasiadających za stołem sędziowskim i pośrednio wydrukowały nam wyrok, o którym piszę.

Wracając do tematu – Pozwana w dniu 5 marca 2012 r. zgłosiła syndykowi podwykonawcy „I” sprawę feralnych zacieków, a w zasadzie mowa jest już o zalewaniu pomieszczeń i nagłym postępie dewastacji podwieszonego sufitu. Brzmi to już poważnie. Niestety to jak i kolejne pismo w tej samej sprawie nie spotkało się z przychylna reakcją syndyka, któremu chyba nie w smak było łapać za pędzel i odmalowywać ścianę (wybaczcie to uproszczenie) – czyt. usuwać wadę we własnym zakresie.

Pozwana (GW) doszła do wniosku, że nic nie mobilizuje lepiej opieszałych syndyków niż kara umowna. Jak pomyślała, tak zrobiła. Obciążyła podwykonawcę karą umowną w wysokości 79 tys. zł za opóźnienie w usunięciu wady.

I tu następuje chwila triumfu pozwanej – potrąca w dniu 31 października 2012 r. swoje wierzytelności (w tym te z kary umownej) z wierzytelnością „I” przysługującą jej od „T” z tytułu zwrotu kaucji gwarancyjnej.

Na placu boju pojawia się powód – nabywca wierzytelności „I”. Ktoś najwyraźniej chciał zrobić niezły interes kupując za 1/5 wartości wierzytelności „I” względem „T”. Nabywca „P.W.” zażądał od „T” zapłaty, co jednak zupełnie rozmijało się z oglądem sytuacji przeprowadzonym przez pozwaną.

Sprawa trafiła do sądu.

 

O argumentacji pozwanej i gimnastyce sądowej

Jaką linię przyjęła pozwana?

Podniosła zarzut wygaśnięcia wierzytelności objętej pozwem wskutek dokonanego potrącenia.

Nadszedł czas na trochę umysłowej gimnastyki zasponsorowanej przez sąd.

Sąd I Instancji uznał, że z chwilą ogłoszenia upadłości, tj. z dniem 16 stycznia 2012 r. zobowiązanie „I” wobec „T”  do usunięcia wad wykonanych robót stało się zobowiązaniem pieniężnym. Wniosek ten oparł na założeniu, że wady robót wykonanych przez „I” musiały istnieć najpóźniej w dniu 16 grudnia 2011 r., ponieważ w tym dniu „T” i „I” podpisały protokół odbioru końcowego.

Do akcji wchodzi art. 91 ust. 2 ustawy Prawo upadłościowe:

„Zobowiązania majątkowe niepieniężne zmieniają się z dniem ogłoszenia upadłości na zobowiązania pieniężne i z tym dniem stają się płatne, chociażby termin ich wykonania jeszcze nie nastąpił.”

Na skutek tej spektakularnej metamorfozy, od dnia 16 stycznia 2012 r. podwykonawca mógł być zobowiązany względem GW tylko pieniężnie z tytułu występujących wad.

I tutaj z ust sądu pada wstrząsający dla pozwanej wniosek – (…) tym samym nie mogło powstać zobowiązanie pomiędzy tymi kontrahentami do zapłaty kar umownych z tytułu nieusunięcia wad, bo podwykonawca nie był już zobowiązany do usunięcia wad (w sensie fizycznym).

 

Sąd Najwyższy odmienia losy pozwanej

Od wyroku sądu I instancji apelację złożyła pozwana. Jednak zarzuty w niej podniesione nie doprowadziły do wydania orzeczenia korzystnego dla pozwanej i finalnie całe towarzystwo ląduje w SN.

Okazało się, że pozwana miała nosa i opłacało się walczyć do końca, bo jej argumentacja wreszcie chwyciła.

Sąd Najwyższy stwierdził, że skutek, o którym mowa w art. 91 ust. 2 Prawa upadłościowego w postaci przekształcenia zobowiązań niepieniężnych w pieniężne nie obejmuje zobowiązań z tytułu rękojmi lub gwarancji wykonawcy robót budowlanych w odniesieniu do tych wad robót, które nie ujawniły się do dnia ogłoszenia upadłości.

SN powiedział, że pojawienie się wad i usterek oznacza aktualizację obowiązku ich usunięcia, czyli świadczenia. Jeżeli więc do chwili ogłoszenia upadłości wady się nie ujawniły, to nie nastąpiła taka aktualizacja, a tym samym nie jest możliwe – na dzień ogłoszenia upadłości – ustalenie wartości zobowiązania niepieniężnego dla celów jego transformacji w zobowiązanie pieniężne, a ujawnione wady trzeba usunąć (przynajmniej w teorii – myślę, że raczej nie znajdzie się wśród syndyków amator pędzla i drabiny).

 

Decydujący moment

SN podkreślił, że kluczowa jest chwila ujawnienia się wad (chwila ich stwierdzenia), a nie chwila, w której one powstały w sensie technicznym

Odnosząc to do realiów sprawy – sąd I instancji założył, że wada zgłoszona przez „T” musiała istnieć najpóźniej w dniu 16 grudnia 2011 r., ponieważ w tym właśnie dniu strony podpisały protokół odbioru końcowego. SN wytknął, że to ustalenie (a w zasadzie niepoparta w materiale dowodowym hipoteza) nie odnosi się do tego, kiedy ujawniła się wada robót, bo to miało miejsce dopiero później – pismem z dnia 1 marca 2012 r., czyli już po ogłoszeniu upadłości.

W konsekwencji nie można przyjąć, że zobowiązanie podwykonawcy do usunięcia wad przekształciło się z dniem 16 stycznia 2012 r. w zobowiązanie pieniężne. W efekcie tego błędnie przyjęto, że „I” nie była zobowiązana do usunięcia wady zgłoszonej mu pismem z dnia 1 marca 2012 r., a tym samym, że niewykonanie tego zobowiązania w terminie nie mogło być podstawą do nałożenia kar umownych na „I”.

Podsumowując: Nie ma znaczenia moment powstania wad. Decyduje moment ich ujawnienia (stwierdzenie istnienia).

Czy od teraz syndycy powinni mieć w swoim arsenale pędzle i drabiny?


Znajdź mnie tutaj:

Instagram: Jakub Kobyliński (@budowlaneparagrafy) • Zdjęcia i filmy na Instagramie

Grupa Facebook: Budowlane paragrafy | Facebook

Facebook: Kancelaria Radcy Prawnego Jakub Kobyliński | Elblag | Facebook

Linkedin: Jakub Kobyliński | LinkedIn

 

Wpis nie stanowi porady ani opinii prawnej w rozumieniu przepisów prawa oraz ma charakter wyłącznie informacyjny. Stanowi wyraz poglądów jego autora na tematy prawnicze związane z treścią przepisów prawa, orzeczeń sądów, interpretacji organów państwowych i publikacji prasowych. Autor wpisu nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne skutki decyzji podejmowanych na jego podstawie.