Blog/Podcast

Upadłość wykonawcy a solidarna odpowiedzialność inwestora za zapłatę wynagrodzenia podwykonawcy

Spis treści:


Oto kolejny rozdział książki o tematyce z pogranicza „budowlanki” i upadłości.

Jak już wiemy, jednym ze skutków ogłoszenia upadłości jest to, że zobowiązania pieniężne upadłego, których termin płatności świadczenia jeszcze nie nastąpił, stają się wymagalne z dniem ogłoszenia upadłości.

Co to oznacza dla podwykonawcy, a co dla inwestora? Czy powyższy skutek powoduje, że PW może wystąpić do inwestora o solidarną zapłatę wynagrodzenia nie czekając na nadejście terminu płatności?

Chciałbym dzisiaj opowiedzieć o dwóch bardzo ważnych wyrokach odnoszących się do problemu.

Sprawa jest o tyle interesująca, że obydwa wyroki wydał Sąd Najwyższy – pierwszy 11 lipca 2019 r., drugi 16 września 2021 r. Nie doszukałem się w dostępnych mi źródłach innych wyroków, w których sądy przyjęłyby jedną lub drugą interpretację. Zatem tylko te dwa orzeczenia pozostają na placu boju.

Sprawie dodatkowej pikanterii nadaje fakt, że wyrok wcześniejszy jest korzystny dla podwykonawców, a tym samym niekorzystny dla inwestorów. Późniejszy wyrok na odwrót.

Mamy więc remis – przynajmniej licząc sztuki.

A jak jest z argumentacją i gdzie leży racja?

Przed nami prawniczy pojedynek wagi ciężkiej. Trybuny pełne, kibice rozgrzani do czerwoności, przeciwnicy zaglądają sobie buńczucznym wzrokiem w oczy – ruszamy!

 

W narożniku czerwonym: stanowisko pro podwykonawcze

Rzućmy okiem, jak wyglądał stan faktyczny w tej sprawie, który doprowadził do wydania takiego, a nie innego wyroku.

Przedstawiam bohaterów sagi:

  1. powód: miał na imię „O” i był podwykonawcą robót budowlanych,
  2. pozwana: miała na imię: „Politechnika” i była zamawiającym,
  3. generalny wykonawca: miał na imię: „Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego X”.

W pierwszych dwóch rundach (czyt. niższych instancjach) górą był powód. Sąd Apelacyjny oddalił apelację pozwanej od wyroku sądu okręgowego.

W tle mieliśmy jeszcze kwestię dopuszczalności potrącenia wierzytelności dokonanego przez pozwaną, przy czym to nie jest rzecz, na której chciałbym się skupić, a wspominam o tym jedynie z kronikarskiego obowiązku.

GW nie występował w tym procesie jako strona. Powiedzmy, że obserwował pojedynek z wysokości trybun i zajadał skwapliwie popcorn, od czasu do czasu popijając go colą.

Przedmiotem inwestycji była „Budowa Środowiskowej Biblioteki”. Umowa przewidywała, że pewien zakres prac będzie mógł być wykonywany przez podwykonawców, przy czym do zawarcia umowy podwykonawczej potrzebna była zgoda zamawiającego (pozwanej).

Powód (czyli podwykonawca) wykonywał elewację, za co miał wedle umowy otrzymać wynagrodzenie w wysokości 4 680 000 zł netto. Pozwana wyraziła zgodę na zawarcie tej umowy.

Podwykonawca roboty wykonał i zostały one odebrane przez pozwaną.

Niestety w tamtym okresie GW był już w trudnym położeniu i nie zapłacił PW należnej mu reszty wynagrodzenia, którego wysokość wynosiła 570.452,30 zł brutto i dziwnym trafem nie była przedmiotem sporu pomiędzy stronami. Dodam – nawiązując nieco do odcinka pierwszego – że w tej sumie zawierały się również kwoty zatrzymywane na poczet kaucji gwarancyjnej tworzonej wskutek zatrzymywania z każdej faktury 10% jej wartości.

Jak jest ze zwrotem tej kaucji gwarancyjnej - odsyłam do odcinka 1.

Swój pierwszy cios wyprowadza podwykonawca żądając zapłaty wspomnianej kwoty. Najpierw PW domagał się jej od GW, a później także od inwestora, nie pomijając oczywiście sum zatrzymywanych z każdej faktury.

Politechnika zwróciła się do szanownego GW z uprzejmym zapytaniem, o wysokość zaległości na rzecz tego PW, a GW potwierdził wersję wydarzeń przedstawianą przez PW. GW pozostawał na bezpiecznych dla siebie pozycjach widząc, że spór nabiera tempa mógł tylko dokupić sobie popcorn.

W tym momencie GW ogłasza swoją upadłość, a pozwana Politechnika – w drodze umowy cesji – nabywa od syndyka wszystkie wierzytelności z tytułu rękojmi i gwarancji.

Jakimś zrządzeniem losu pojawiają się usterki. W tym miejscu prawym prostym rewanżuje się inwestor, wzywając powoda do ich usuwania. Podwykonawca zaczyna je grzecznie usuwać, sytuacja po drodze jednak komplikuje się. Pojawiają się opóźnienia.

Finalnie pozwana nalicza podwykonawcy kary umowne i potrąca je z wierzytelnością, której zapłaty domaga się PW. A tak się składa, że to PW ma - po potrąceniu – jeszcze do zapłaty niezłą sumkę zamawiającemu.

Sądy rozpatrujące tę sprawę (jak i tę, o której powiem za chwil parę) stają przed problemem, który można by sprowadzić do tego: czy upadłość GW wywołuje ten skutek dla inwestora, że roszczenie podwykonawcy kierowane w drodze art. 6471 kc (pociągnięcie do solidarnej odpowiedzialności) staje się natychmiast wymagalne z mocy prawa – tj. art. 91 ust. 1 ustawy Prawa upadłościowego?

Tutaj należy się wyjaśnienie, na czym polega mechanizm, o którym mowa w tym ostatnim przepisie.

Jednym zdaniem – jest to przepis, z którego wynika, że zobowiązania pieniężne upadłego, których termin płatności jeszcze nie nastąpił, stają się wymagalne z dniem ogłoszenia upadłości. No więc skutki są bardzo poważne dla wszystkich, bo nawet jeśli termin płatności był odległy, to na skutek tak istotnego zdarzenia, jakim jest upadłość danego podmiotu, nastaje on praktycznie od ręki.

Zaznaczam jednak, że chodzi w tym o to, że to kontrahenci upadłego mogą natychmiast domagać się zapłaty, o ile wykonali już swoje zobowiązanie.

Naruszenie m. in. tego przepisu podnosiła pozwana Politechnika, ale na poziomie sądu niższej instancji stwierdzono, że nie można zgodzić się z tak postawionym zarzutem.

Chwila w narożniku minęła niczym błyskawica. Powód otarł tylko ręcznikiem twarz, zwarł szeregi i złapał łyk wody. Gong zaprasza z powrotem do ringu.

Cios wyprowadza powód – prawy hak - ten sam zarzut pozwana sformułowała w skardze kasacyjnej zarzucając sądom I i II instancji jego błędną wykładnię polegającą na przyjęciu, że skutek wymagalności roszczenia podwykonawcy o zapłatę wynagrodzenia za roboty budowlane, który powstaje w relacji generalny wykonawca – podwykonawca z datą ogłoszenia upadłości obejmuje również zobowiązanie inwestora jako dłużnika solidarnego.

Tłumacząc to na język polski: to, że GW upadł nie powoduje, że inwestor musi płacić w ramach solidarnej odpowiedzialności – skutek wymagalności, który dotyczy upadłego nie dotyczy zamawiającego.

Albo jeszcze inaczej: nie można wrzucać do jednego worka inwestora i upadłego wykonawcy, bo z niczego nie wynika, że wskutek ogłoszenia upadłości, inwestor wchodzi w buty GW zaprojektowane przepisem art. 91 ust. 1 ustawy Prawo upadłościowe.

Argumentacja pozwanej była dość krótka i prosta. Jej zdaniem z żadnego przepisu prawa nie można wywieść wniosku, że skutek przewidziany dla upadłego wykonawcy ma zastosowanie do sytuacji inwestora.

Na poparcie tej tezy pozwana przywołuje art. 371 kc dotyczący zależności między dłużnikami solidarnymi, który mówi, że: „Działania i zaniechania jednego z dłużników solidarnych nie mogą szkodzić współdłużnikom”.

Co należałoby rozumieć w ten sposób, że w tym stanie faktycznym ogłoszenie upadłości przez GW nie może szkodzić zamawiającemu i co miałoby skutkować koniecznością uregulowania długu zaciągniętego przez GW u PW.

Drugi soczysty cios inwestora - przytoczony przez pozwaną dotyczył art. 375 §1 kc:

„Dłużnik solidarny może się bronić zarzutami, które przysługują mu osobiście względem wierzyciela, jak również tymi, które ze względu na sposób powstania lub treść zobowiązania są wspólne wszystkim dłużnikom”.

Suma tych dwóch argumentów miałaby prowadzić do wniosku, że pozwana jako zamawiający, nie może ponosić negatywnych skutków tego, że GW jest w stanie upadłości. Tym samym, należy patrzeć na stosunek prawny łączący podwykonawcę i GW, a z tego kontraktu wynika, że termin płatności świadczenia jeszcze nie nadszedł, a art. 91 ust. 1 upn nic tu nie zmienia.

Co na to wszystko sędzia ringowy, tzn. SN – co w tej sytuacji powiedział?

Po pierwsze przyznał on rację stanowisku SA, że ogólne reguły określające sytuację dłużników odpowiadających solidarnie, czyli art. 371 i 375 nie mają zastosowania do solidarnej odpowiedzialności inwestora za zapłatę wynagrodzenia podwykonawcy przewidziane w art. 6471 kc.

Jest tak, ponieważ przeczy temu cel wprowadzenia tego przepisu, którym od początku jest udzielenie ochrony podwykonawcom, gdy z różnych względów nie mogą oni uzyskać zapłaty od swojego kontrahenta, czyli tu GW. Jest to odpowiedzialność o charakterze gwarancyjnym.

SN stwierdził, że za słusznością tej oceny przemawia to, że odpowiedzialność inwestora to odpowiedzialność za dług generalnego wykonawcy, a inwestor może być nawet podwójnie zobowiązany do zapłaty za te same roboty budowlane – raz GW, a raz PW.

Ta logika prowadzi – zdaniem SN - do wniosku, że w razie upadłości GW – skoro wierzytelności względem niego stają się wymagalne – to od chwili ogłoszenia przez niego upadłości, również inwestor zobowiązany jest do spełnienia świadczenia.

A zatem skoro od chwili ogłoszenia upadłości przez GW podwykonawca może domagać się zapłaty od niego, to tym samym może domagać się wynagrodzenia również od inwestora opierając się na konstrukcji solidarnej odpowiedzialności.

 

W narożniku niebieskim: stanowisko pro inwestorskie

Od omawianego wyroku zdążyły upłynąć zaledwie 2 lata, a stanowisko SN zmieniło się o 180 stopni. Ale po kolei.

Osoby:

  1. powód: Przedsiębiorstwo „E” – podwykonawca
  2. pozwany: Miejskie Wodociągi i Kanalizacja w B. – zamawiający,
  3. generalny wykonawca: „Przedsiębiorstwo H.”

Jak potoczyły się losy aktorów tego dramatu? W ringu ponownie stają podwykonawca i zamawiający.

Zanim sprawa trafiła na najwyższy szczebel, zmagały się z nią sądy niższych instancji: sąd okręgowy zasądził od pozwanego dochodzoną kwotę, a sąd apelacyjny utrzymał w mocy zaskarżony apelacją wyrok.

Nas interesuje cały czas zdanie SN na temat wpływu upadłości wykonawcy na solidarną odpowiedzialność inwestora.

Przedmiotem sporu była kwota ok. 576 tys. zł.

Umowa podwykonawcza zakładała wykonanie przez powoda kompleksowych robót branży elektrycznej oraz aparatury kontrolno-pomiarowej i automatyki, a roboty miały być realizowane na obiekcie oczyszczalni.

Całość robót została wykonana przez powoda. Spór pomiędzy stronami oczywiście był szerszy niż zagadnienie, które dzisiaj nas interesuje, bo w grę wchodziła jeszcze kaucja gwarancyjna oraz usuwanie wad.

Ważny jest fakt, że wykonawca ogłosił upadłość, a powód swoje roszczenie kierował przeciwko zamawiającemu. W skardze kasacyjnej pozwana nie stawiała zarzutu odnoszącego się do art. 91 ust. 1 u.p.n., a zarzut naruszenia art. 6471 kc był sformułowany jedynie w kontekście przedawnienia roszczeń.

Mimo wszystko SN przeprowadził ciekawą analizę zbaczając nieco z głównego tematu.

W tym wyroku SN po raz kolejny potwierdził, że podwykonawca może domagać się zapłaty przysługującego mu wynagrodzenia nie tylko od wykonawcy, lecz także wprost od inwestora również wtedy, gdy inwestor zapłacił już całość wynagrodzenia wykonawcy.

SN zauważa, że solidarna odpowiedzialność ma służyć ochronie interesów podwykonawców jako najsłabszych uczestników rynku niezależnie od przyczyn braku zapłaty wynagrodzenia ze strony GW.

ALE

SN wprost odnosi się do stanowiska zajętego przez ten sąd w innym składzie, o którym była mowa wyżej i zdecydowanie odcina się od niego.

Robi to w takich słowach: „Wskazane racje nakazują podkreślić, że poza zarzutem związanym z niewykonaniem lub nienależytym wykonaniem zobowiązania przez podwykonawcę zasadniczo wobec podwykonawców inwestor nie dysponuje innymi zarzutami niż osobiste. Z tego względu Sąd Najwyższy w składzie rozpoznającym niniejszą sprawę nie podziela poglądu wyrażonego w uzasadnieniu wyroku  z dnia… i tu padają dane określające ten wyrok SN…, i dalej: jakoby ogłoszenie upadłości GW – powodujące na podstawie art. 91 ust. 1 Prawa upadłościowego wymagalność wierzytelności wobec tego podmiotu – powodowało również wymagalność wierzytelności wobec inwestora. Brak bowiem podstawy prawnej do zajęcia stanowiska […] staje się wymagalne”.  

SN odwołuje się do przepisów art. 371 i 375 kc, o których była mowa wcześniej. Ale odmiennie niż w tym pierwszym wyroku uznaje, że mają one zastosowanie w kontekście solidarnej odpowiedzialności inwestora. A to oznacza po pierwsze, że zamawiający może bronić się wyłącznie zarzutami osobistymi (czyli tylko takimi, które przysługują mu na podstawie stosunku prawnego z drugą stroną – a inwestor przecież nie ma żadnej umowy z PW) lub przysługującymi wspólnie dłużnikom solidarnym – i takiego zarzutu pozwana też nie ma.

A po drugie, że działania lub zaniechania jednego z dłużników solidarnych nie mogą szkodzić pozostałym współdłużnikom.

I to jest to źródło zasadniczej różnicy w interpretacji sądów – art. 371 i 375 kc.

Niestety nie ma w ustawie przepisu, który łączyłby w jakikolwiek sposób te 2 przepisy z przepisem o solidarnej odpowiedzialności inwestora i stąd wynika tak poważna rozbieżność w orzecznictwie.

Tym razem to inwestor jest górą. Podwykonawca wypunktowany.

Ilościowo – mamy remis. Jeden wyrok taki, drugi zupełnie inny.

 

Stanowisko arbitra pojedynku - moje stanowisko

Gdybym miał pokusić się o próbę wyrażenia własnego zdania skłaniałbym się raczej ku nowszemu poglądowi SN, czyli że upadłość GW nie powoduje z automatu, że inwestor odpowiada solidarnie za zapłatę wynagrodzenia PW z chwilą ogłoszenia upadłości przez tego pierwszego. Nie są dla mnie wystarczająco przekonujące argumenty użyte przez SN w pierwszym wyroku -  nie ma ku temu wyraźnej podstawy prawnej.

Powiedziałbym, że art. 371 i 375 kc mają jednak zastosowanie w kontekście solidarnej odpowiedzialności, gdy mamy do czynienia z upadłością wykonawcy.

Ogłoszenie upadłości to punkt kulminacyjny dla stosunków na linii generalny wykonawca – kontrahenci. Nie zaś na linii kontrahent upadłego versus drugi kontrahent upadłego.

Ogłoszenie upadłości nie ma wpływu na wymagalność wierzytelności przysługujących upadłemu.

Żebyśmy jednak się dobrze zrozumieli – omawiane dzisiaj problemy nie przekreślają szans podwykonawcy na uzyskanie zaspokojenia w ramach solidarnej odpowiedzialności w ogóle, ale na „przyspieszenie” uzyskania tej płatności już tak.

Gdyby PW zdecydował się wystąpić do inwestora z roszczeniem od razu po ogłoszeniu upadłości GW nie czekając na termin płatności za wykonane roboty - czy to na drodze przedsądowej czy do sądu – takie roszczenie należałoby ocenić jako przedwczesne.

Zrozumiałe jest dla mnie, że w chwili upadłości GW zapalają się wszystkie lampki alarmowe u kontrahenta, a syreny alarmowe wyją w niebogłosy, to jednak należy ustawić się cierpliwie w kolejce „po swoje” – wpisując się na listę wierzytelności. A w przypadku nadejścia terminu zapłaty, pofatygować się dopiero do inwestora (bo zapewne sprawa zapłaty pełnej sumy przez GW będzie się miała kiepsko).


Znajdź mnie tutaj:

Instagram: Jakub Kobyliński (@budowlaneparagrafy) • Zdjęcia i filmy na Instagramie

Grupa Facebook: Budowlane paragrafy | Facebook

Facebook: Kancelaria Radcy Prawnego Jakub Kobyliński | Elblag | Facebook

Linkedin: Jakub Kobyliński | LinkedIn

 

Wpis nie stanowi porady ani opinii prawnej w rozumieniu przepisów prawa oraz ma charakter wyłącznie informacyjny. Stanowi wyraz poglądów jego autora na tematy prawnicze związane z treścią przepisów prawa, orzeczeń sądów, interpretacji organów państwowych i publikacji prasowych. Autor wpisu nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne skutki decyzji podejmowanych na jego podstawie.