Blog/Podcast

Zapłata za roboty dodatkowe w oparciu o konstrukcję bezpodstawnego wzbogacenia

Spis treści:

 

Praktyka placu budowy pokazuje, bez względu na to, czy chodzi o rynek prywatny czy zamówień publicznych, że niewyczerpalnym źródłem sporów pomiędzy wykonawcą a zamawiającym (inwestorem) są roboty dodatkowe. W ogólności można by powiedzieć, że roboty dodatkowe to takie prace, które nie wynikają z projektu i nie stanowią naturalnego elementu w ciągu technologicznym prowadzonych robót. Są to prace, które nie stanowiły pierwotnego zakresu umowy, a co za tym idzie nikt nie przygotowywał kalkulacji na ich wykonanie, ani siłą rzeczy nikt nie planował płacić za nie wynagrodzenia.

Możliwych kombinacji stanu faktycznego, jakie mogą zaistnieć wyliczyć chyba nikt nie jest w stanie, natomiast z pewnością w tych stanach faktycznych nagminnie przewija się wątek batalistyczny – a konkretnie batalie o aneks do umowy. I o ile sytuacja na rynku prywatnym nie jest wcale łatwa, tak na rynku publicznym dochodzi jeszcze dodatkowe utrudnienie w postaci ustawy Prawo zamówień publicznych i wynikających z niej warunków modyfikacji umowy. Jak wiemy zamawiający publiczni na hasło „roboty dodatkowe” reagują nad wyraz ciężkimi objawami alergii.

Nie będzie nader odkrywcze z mojej strony stwierdzenie, że już niejeden fanatyk (czy może konserwatywny wyznawca PZP) położył kres „bezczelnym zakusom” bezczelnego wykonawcy ubiegającego się o zawarcie aneksu na dodatkowy zakres prac. Z drugiej strony, nie brak również przypadków, kiedy odmowa zmiany umowy była uzasadniona – czy w tym ostatnim przypadku wykonawca musi zawsze obejść się smakiem, a mityczna reguła zakazująca, co do zasady, zmian w umowie o realizację zamówienia publicznego musi zawsze triumfować?

Czasem wykonawca staje pod ścianą, bo z jednej strony słyszy, że aneksu nie będzie, a z drugiej strony trochę mu głupio oddawać całkiem fajnie zrobioną robotę w ręce zamawiającego tak zupełnie za friko, zwłaszcza gdy w kieszeniach słychać już tylko ostatnie radośnie pobrzękujące monety z orzełkiem na awersie. Najczęściej wykonawca zbyt wiele ma do stracenia by podjąć ryzyko wstrzymania prac i stanąć przed obliczem arbitra z łańcuchem z orłem przewieszonym na piersi. Wykonawcy najczęściej będą grozić kary umowne za naruszenie terminów. Raczej mało kogo będzie stać na komfort zmierzenia się z przeciwnikiem na sądowym ringu.

Ktoś może zarzucić, że z perspektywy prawniczego biurka łatwo jest mi oceniać i wygłaszać mądrości dotyczące decyzji ważących niekiedy kilka milionów złotych, dlatego postanowiłem pochylić się nad problemem i zakasać ręce do łopaty. Dziś przekopuję najciekawsze zagadnienia prawne dotyczące zapłaty za roboty dodatkowe w reżimie bezpodstawnego wzbogacenia.

Nie taki aneks straszny (ważny), jak go malują

Zanim jednak dojdę do clou dzisiejszej sprawy, czyli do korzystania z mechanizmu bezpodstawnego wzbogacenia przy zapłacie za roboty dodatkowe - pierwsza ważna wiadomość jest taka, że zachowanie formy pisemnej aneksu nie jest niezbędne, aby otrzymać wynagrodzenie za roboty dodatkowe. Odpada więc często podnoszony przez inwestorów argument, że „wstecznie” aneksu zawrzeć nie można, gdy roboty dodatkowe są już zakończone.

Powyższe oczywiście nie rozwiązuje sytuacji w ten sposób, że pomimo istnienia na rynku zamówień publicznych przepisów o konieczności zawarcia aneksu w formie pisemnej, można by go nie zawierać – nie, sens jest nieco inny. Chodzi o to, że brak aneksu, mimo wykonania robót i to w sposób należyty, nie blokuje możliwości uzyskania ekwiwalentu za roboty dodatkowe w inny sposób – w drodze narzędzia, jakim jest mechanizm bezpodstawnego wzbogacenia.

Bezpodstawne wzbogacenie, czyli jak całkiem „podstawnie” uzyskać zapłatę?

Jak sama nazwa wskazuje można z tej instytucji ewentualnie skorzystać, gdy umowa z inwestorem nie obejmuje wykonania prac nieobjętych projektem. Bezpodstawne – bo nie ma w umowie podstawy, aby zamawiający uzyskał, to co uzyskał w wyniku  realizacji prac dodatkowych. Jest o nie bogatszy.

Nie budzi wątpliwości w orzecznictwie, że mechanizm może być z powodzeniem stosowany tak na rynku prywatnym jak i publicznym. Może być stosowany nawet w tak skrajnych sytuacjach, jak zaistnienie stanu nieważności całej umowy między stronami.

Przykład? Wyrok Sądu Najwyższego: „Nawet w sytuacji, gdy umowa na podstawie której zostały wykonane roboty budowlane jest nieważna, od strony korzystającej z efektów przeprowadzonych prac sąd może zasądzić wynagrodzenie na podstawie przepisów o bezpodstawnym wzbogaceniu”.

Co ważne, roszczenie konstruowane w tym reżimie może przysługiwać także w wypadku umów z wynagrodzeniem ryczałtowym.

Jednak hurraoptymistyczne podejście do realizacji robót dodatkowych zakładające zbagatelizowanie zawarcia aneksu i powzięcie z góry zamierzenia uzyskania zapłaty na podstawie przepisów o bezpodstawnym wzbogaceniu, może być bolesnym spotkaniem ze ścianą.

O tym przekonało się już co najmniej kilku śmiałków, jak np. wykonawca z wyroku wydanego przez Sąd Apelacyjny we Wrocławiu: „Trzeba również podkreślić, że choć w orzecznictwie przyjmuje się dopuszczalność sięgnięcia do instytucji bezpodstawnego wzbogacenia w odniesieniu do robót „dodatkowych”, wykonywanych w związku z umową, zwłaszcza zawieraną w trybie przepisów o zamówieniach publicznych, nieuprawnione jest rozszerzenie tej możliwości na wszelkie przypadki realizacji umowy z odstępstwem od pierwotnych założeń. Prowadziłoby to do obejścia reguł prawa zamówień publicznych, a także skutków umówienia się o wynagrodzenie ryczałtowe. Nadto, jak wskazał Sąd Okręgowy, w umowie stron postanowiono, że za dodatkowe będzie się uznawać prace powodujące wzrost kosztów inwestycji i wymagają one dodatkowego zamówienia, zatem wykonując takie roboty bez dodatkowego zamówienia powód poniósł ryzyko, od którego nie może się uwolnić, sięgając po roszczenie o zwrot bezpodstawnego wzbogacenia, zwłaszcza gdy nie były to roboty bezwzględnie konieczne i ewidentnie podnoszące wartość inwestycji dla pozwanej”.

No więc nie uszczęśliwiajmy na siłę zamawiających – można by rzec z przymrużeniem oka.

Do tej paczki śmiałków należy także zaliczyć bohatera batalii sądowej rozstrzyganej przez SA w Warszawie: „Rację ma pozwany, że w sytuacji gdy powód wykonał prace dodatkowe wiedząc, że nie jest do tego zobowiązany, to nie może żądać za nie wynagrodzenia”.

Można by powiedzieć, że te wyroki to kamień w bucie wykonawców realizujących roboty dodatkowe domagających się zapłaty w oparciu o konstrukcję-bohaterkę naszego dzisiejszego spotkania. Bo choć na pierwszy rzut oka mechanizm wygląda tak apetycznie jak dla Reksia kość, to jednak ma swoje ograniczenia, o czym będzie jeszcze mowa.

Nie psujmy jednak zbyt szybko tej miłej atmosfery, która zdążyła nam się już tu sama zorganizować, bo mechanizm bezpodstawnego wzbogacenia to zawsze godna rozważenia ewentualność.

Świadczenie nienależne

Z prawnego punktu widzenia roboty dodatkowe bez aneksu, to świadczenie nienależne. Niewątpliwie świadczenie było, bo roboty zostały wykonane, a nienależne, bo nie było podstawy (w umowie) do ich wykonania. Świadczenie nienależne, to szczególna postać bezpodstawnego wzbogacenia. W przepisach Kodeksu cywilnego jest to regulacja ujęta w art. 410 §2.

To czy mamy do czynienia z nienależnym świadczeniem należy oceniać z perspektywy wierzyciela (zamawiającego) – czy mógł on uważać na podstawie okoliczności, że działania wykonawcy stanowią świadczenie, czyli zachowanie zmierzające do wykonania zobowiązania.

Sięgając do praktycznych przykładów świadczeń nienależnych można by wymienić 3 zasadnicze postacie:

  1. sytuacja, gdy inwestor nie płacąc wynagrodzenia za roboty dodatkowe faktycznie zaoszczędza środki pieniężne,
  2. wbudowanie materiałów w budynek inwestora,
  3. poniesiono nakład pracy w celu realizacji robót dodatkowych (krótko mówiąc: wartość robocizny).

Odpowiednio w każdym z przypadków możliwe jest skonstruowanie roszczenia o zapłatę tej sumy, która nie opuściła, a powinna była opuścić portfel inwestora albo roszczenia o zwrot poniesionych nakładów.

Z czym do sądu – czyli jak wyliczyć wysokość roszczenia?

Przejdźmy do dania głównego dzisiejszego odcinka – jak zmierzyć/jak wyliczyć/czym się posłużyć wyliczając wysokość roszczenia, które przedstawimy w sądzie? Czy należy przyjąć stawki rynkowe czy może umowne?

Rację ma ten kto na tak zadane pytanie wybierze pierwszą odpowiedź. To nie oznacza jednak, że przegrał ten, kto wybrał odpowiedź drugą – też wygrał. Jak więc z tym jest? Bywa różnie.

Logiczne jest wyjście z założenia, że skoro czegoś umowa nie obejmuje, to trudno cokolwiek ustalać wg założeń, których źródłem ma być umowa. I jest to prawda. Oddając głos Sądowi Apelacyjnemu w Katowicach: „W odniesieniu do kwestii tego jak określić wartość podlegającą zwrotowi, wskazać należy, iż odpowiadać ona powinna wartości rynkowej usług, które skarżąca bezpłatnie uzyskała kosztem powódki. Bezpodstawne wzbogacenie nastąpiło bowiem w takim zakresie, w jakim pozwana zaoszczędziła ponoszenia niezbędnych wydatków. Uznać zatem należy, że wydatki te odpowiadają sumie jaką skarżąca wydatkować by musiała, by te same usługi zostały jej wyświadczone w warunkach wolnorynkowych. Koniecznym jest jednak jeszcze ustalenie na jaką datę określić wartość tychże świadczonych usług – robót dodatkowych. W tym zakresie Sąd Apelacyjny oparł się na wypracowanym w orzecznictwie sądowym dominującym stanowisku, iż wartość tę należy wyliczać na datę wyrokowania. W przeciwnym bowiem w razie, gdyby określać ją według wartości korzyści w chwili jej uzyskania, niejednokrotnie mogłoby to nie realizować celu instytucji bezpodstawnego wzbogacenia, którym jest przywrócenie zaburzonej równowagi majątkowej podmiotów prawa. W szczególności mogłoby to mieć miejsce w sytuacji znacznego oddalenia czasowego między uzyskaniem korzyści, a orzekaniem o obowiązku zwrotu jej wartości”.

Zwracam uwagę na drugi wniosek płynący z tego wyroku (i nie tylko z tego) – wartość  roszczenia ustala się według cen z daty wyrokowania, a nie według wartości w chwili uzyskania korzyści. Choć i tu zdarzają się drobne odstępstwa uzasadnione okolicznościami stanu faktycznego danej sprawy.

Zasadą jednak jest, że decydująca jest data wyrokowania.

W uzasadnionych przypadkach jest możliwe przyjęcie stawek, które są korzystniejsze dla wykonawcy – tzn. niekoniecznie rynkowych. Należy to uczynić zwłaszcza, aby chronić go przed stratami finansowymi. Takie stanowisko zajął SN w jednym ze swoich rozstrzygnięć.

Zdarza się również przyjęcie tego założenia, czyli rozliczenie wg stawek z umowy, ale z innych pobudek.

Tak postąpił, np. Sąd Apelacyjny w Warszawie: „Nie można także pominąć przy powyższych rozważaniach tego że logicznym może być w okolicznościach niniejszej sprawy ustalenie (art. 231 k.c.), że wartość bezpodstawnego wzbogacenia pozostaje tożsama z wartością wynagrodzenia ustalonego według postanowień Umowy, skoro dane przyjęte przez powoda dotyczą umowy zawartej z nim jako podmiotem, który złożył najkorzystniejszą, jak należy się domyślać także w zakresie ceny, ofertę w trybie przetargu w ramach postępowania w oparciu o ustawę Prawo zamówień publicznych i dodatkowy materiał został zakupiony, a prace zostały wykonane w czasie obowiązywania tej umowy, a zatem logicznym się wydaje, w każdym razie pozwany nie wykazał, że było inaczej, że ceny rynkowe nie powinny być niższe niż przyjęte przez powoda odnośnie roszczenia odszkodowawczego”.

Możliwość zastosowania stawek z umowy istniałyby również w sytuacji, gdybyśmy mieli do czynienia z realizacją części obiektu czy po prostu obiektu wchodzącego w skład większego kompleksu w ramach tego samego zamierzenia inwestycyjnego.

 

Roszczenie z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia w relacji podwykonawca – inwestor – czy to możliwe?

Bez wątpienia lepszym i skuteczniejszym narzędziem do wykorzystania w pierwszej kolejności dla podwykonawcy – o ile to możliwe – jest sięgnięcie po solidarną odpowiedzialność inwestora za zapłatę wynagrodzenia. Zdarza się jednak, że i podwykonawcy (zwłaszcza ci niezgłoszeni inwestorowi oficjalną ścieżką jako podwykonawcy – więź solidarności nie powstała) próbują szczęścia w sądzie opierając się na konstrukcji bezpodstawnego wzbogacenia. Podstawą tego założenia jest zaistnienie stanu wzbogacenia inwestora o wartość robót wykonanych przez podwykonawcę.

Od razu trzeba przyznać, że szanse powodzenia takiego zabiegu są raczej dość marne. O ile teoretycznie instytucja mogłaby się sprawdzić w tej relacji, to na realnym placu budowy stoi ku temu kilka przeszkód.

Najważniejszą z nich jest fakt, że inwestor ma tytuł prawny, na podstawie którego uzyskał prawo do efektu robót pochodzącego jako wytwór pracy rąk i łopat podwykonawcy. Tą podstawą jest umowa łącząca go z wykonawcą. I za tym osądem idzie nieubłagana logika, bowiem podwykonawca na konkretnej budowie nie wziął się znikąd. On został przecież zaangażowany przez wykonawcę do wykonania fragmentu (części) robót powierzonych jemu samemu przez zamawiającego.

Przy czym, na miejscu tak uwikłanego PW, zwróciłbym uwagę na dwie kwestie, które mogą dać nadzieję.

Po pierwsze, czy wykonane roboty dodatkowe leżały w zakresie prac zleconych GW.

Po drugie, dowiedziałbym się, czy inwestor zapłacił GW za tę część robót zrealizowanych przez podwykonawcę. Ta ostatnia kwestia została ujęta przez SN w takich słowach: „Tymczasem ocena wystąpienia materialnoprawnej przesłanki z art. 405 KC, a mianowicie uzyskania przez pozwanego inwestora korzyści majątkowej i to kosztem powoda, jest niemożliwa m.in. bez uprzedniej oceny, czy pozwany inwestor uiścił wynagrodzenie wykonawcy, posługującemu się powodowym podwykonawcą. Wyjaśnienie tej okoliczności jest niezbędnym elementem oceny wystąpienia przesłanki uzyskania przez pozwanego inwestora korzyści majątkowej kosztem powoda i to bez podstawy prawnej”.

 

Kwestie przedawnienia

Co ciekawe, i zarazem potencjalnie niebezpiecznie dla uprawnionego, roszczenie o zapłatę z tytułu wykonania robót dodatkowych przedawnia się w dość specyficzny sposób. Mówiąc ściślej specyficzna jest chwila, od której zaczyna biec termin przedawnienia. Błędne jest założenie, że to okienko czasowe otwiera się z chwilą przedstawienia efektu prac do odbioru. Tymczasem termin zaczyna biec już wcześniej, bo w momencie gdy wykonawca wykona roboty dodatkowe (mówiąc po prawniczemu spełni świadczenie). Jeśli zatem realizujesz inwestycję długoterminową (wieloetapową), to pamiętaj, że czekanie do chwili odbioru etapu (partii) robót w skład, których wchodziły roboty dodatkowe albo jeszcze gorzej – czekanie do chwili dokonania odbioru końcowego, to zły pomysł.

Żeby nie pozostawać gołosłownym, odwołam się do praktyki orzeczniczej: „Możliwość żądania zwrotu świadczenia nienależnego powstaje już w chwili, gdy zubożony je spełni (patrz: wyrok SN z 22 marca 2001 r. V CKN 769/00), a nie, jak to jest w przypadku umowy uregulowanej w art. 647 KC, czy też zawartej na podstawie PZP (art. 139 ust. 1 w zw. z art. 647 KC), kiedy przedstawi zrealizowaną część obiektu do odbioru. Jeżeli zatem, jak zeznał W. S. i co nie było kwestionowane w apelacji, roboty dodatkowe zostały wykonane w maju 2007 r., to od tego momentu sporne roszczenie stało się wymagalne, a termin jego przedawnienia rozpoczął swój bieg (zeznania W. S. k. 391). Wynosił on trzy lata, ponieważ świadczenie to bezspornie spełniło w związku z prowadzoną przez siebie działalnością gospodarczą (patrz: wyrok SN z 16 lipca 2003 r. V CK 24/02). Z tych przyczyn do przedawnienia roszczenia doszło najpóźniej 1 czerwca 2010 r., a zatem przed dniem w którym złożono zawezwanie do próby ugodowej (pisma te są datowane na lipiec 2010 r. i 2013 r.)”.

 

Wiedza wykonawcy o braku konieczności realizacji robót dodatkowych

Na koniec wróćmy do sygnalizowanego wcześniej wątku, czyli do ograniczeń możliwości korzystania z dobrodziejstwa, o którym dziś mowa. Bo pierwsza lampka, jaka z reguły się zapala, to ta z podpisem „no przecież wykonawca wiedział” (w domyśle – wiedział, że ma nie realizować robót dodatkowych). Okoliczności stanowiące przeszkody w skorzystaniu z mechanizmu bezpodstawnego wzbogacenia – czy ściślej mówiąc nienależnego świadczenia - zostały wymienione  w art. 411 KC. Nas interesuje w zasadzie jedna - spełniający świadczenie wiedział, że nie był do świadczenia zobowiązany, chyba że spełnienie świadczenia nastąpiło z zastrzeżeniem zwrotu albo w celu uniknięcia przymusu lub w wykonaniu nieważnej czynności prawnej. Pozostałe wyłączenia z przepisu nie mają raczej zastosowania w kontekście robót dodatkowych.

Co wynika z tego przepisu?

Wydaje się dość oczywiste, że skoro wykonawca wiedział, że nie jest obowiązany świadczyć „ponad program”, to dlaczego ja mam płacić za coś, czego nie zamawiałem? Logiczne. Tym bardziej ten wniosek jest uzasadniony, jeśli, np. wykonawca występował o aneks na te roboty. I co do zasady ten argument jest bardzo słuszny i trudno z nim dyskutować.

Na marginesie jedna ważna uwaga – z orzecznictwa sądów wynika, że wiedza wykonawcy co do braku obowiązku wykonywania robót ponad umowę musi być niezachwiana – pełna i pozbawiona jakichkolwiek wątpliwości.

Niemniej przepis wprowadza od razu trzy wyjątki od reguły. Jakie?

  1. Wykonawca uprzedził, że spełnienie świadczenia następuje z zastrzeżeniem zwrotu – jak sugeruje brzmienie artykułu, lepiej zastrzec przed faktem (przed wykonaniem robót) niż post factum, (z doświadczenia wiem, że takie zastrzeżenie należy formułować maksymalnie precyzyjnie co do zakresu prac dodatkowych i najlepiej z wyraźnym podkreśleniem oczekiwania zapłaty za nie w przyszłości),
  2. Działanie w celu uniknięcia przymusu – o co tu chodzi? Na pierwszy rzut oka nie bardzo wiadomo. Wydaje się, że przepis jest bardzo szeroki (otwarty) i tak rzeczywiście jest odczytywany w sądach. Ów „przymus” może oznaczać zarówno groźbę egzekucji świadczenia, nałożenie kar umownych lub odstąpienia od umowy,
  3. Spełnienie świadczenia w wykonaniu nieważnej czynności prawnej (czyli krótko mówiąc – nieważnej umowy). W tym przypadku posłużę się od razu wyrokiem SN: „Spełnienie świadczenia nienależnego nie zawsze skutkuje obowiązkiem jego zwrotu, co wynika z art. 411 KC. Jak wynika z przepisu art. 411 pkt 1 KC, wiedza spełniającego świadczenie o tym, że nie był on do świadczenia zobowiązany, nie zawsze uchyla obowiązek zwrotu nienależnego świadczenia. Dotyczy to m.in. sytuacji, w której spełnienie świadczenia nastąpiło na podstawie nieważnej czynności prawnej. Ocena więc, czy zachodzą przesłanki wyłączające na podstawie art. 411 pkt 1 KC obowiązek zwrotu spełnionego świadczenia, musi być poprzedzona ustaleniem, z którą postacią nienależnego świadczenia - według kwalifikacji zawartej w art. 410 § 2 KC - wiąże się dochodzone roszczenie. Jeżeli bowiem podstawą prawną świadczenia była nieważna czynność prawna, która nie stała się ważna mimo spełnienia świadczenia, to wiedza spełniającego świadczenie, że nie był do świadczenia zobowiązany, nie zwalnia odbiorcy świadczenia od jego zwrotu. W przeciwnym wypadku dochodziłoby bowiem do sanacji spełnienia świadczenia na podstawie nieważnej czynności prawnej”.

 

Istota tego wyjątku sprowadza się do tego, że jeśli wykonawca spełnia świadczenie (realizuje roboty dodatkowe) na podstawie umowy wiedząc, że te prace nie zostały mu zlecone, to jeśli umowa okazuje się być jednak nieważna, to i tak może dochodzić zapłaty w reżimie bezpodstawnego wzbogacenia, pomimo że wiedział o tym, że tego zakresu prac realizować nie powinien.

I jeszcze jeden wyrok sądu ilustrujący istotę problemu: „Celem art. 411 pkt 1 KC jest przekreślenie roszczenia restytucyjnego w tych wszystkich wypadkach, gdy spełniający świadczenie ma pełną, nienaruszoną przez jakiekolwiek wątpliwości świadomość, że świadczenie to nie należy się jego odbiorcy. Można żądać zwrotu świadczenia również wówczas, gdy zostało ono spełnione w wykonaniu nieważnej czynności prawnej. W tym przypadku zwrot następuje bez względu na wiedzę świadczącego co do obowiązku świadczenia”.


 

Znajdź mnie tutaj:

Instagram: Jakub Kobyliński (@budowlaneparagrafy) • Zdjęcia i filmy na Instagramie

Grupa Facebook: Budowlane paragrafy | Facebook

Facebook: Kancelaria Radcy Prawnego Jakub Kobyliński | Elblag | Facebook

Linkedin: Jakub Kobyliński | LinkedIn

 

Wpis nie stanowi porady ani opinii prawnej w rozumieniu przepisów prawa oraz ma charakter wyłącznie informacyjny. Stanowi wyraz poglądów jego autora na tematy prawnicze związane z treścią przepisów prawa, orzeczeń sądów, interpretacji organów państwowych i publikacji prasowych. Autor wpisu nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne skutki decyzji podejmowanych na jego podstawie.